Uczęszczał do elitarnego Lakeside School. Dużo się uczył. Bardzo lubił matematykę i informatykę.
Dzięki koledze ze szkoły, mógł on i jego przyjaciele korzystać z komputerów za niewielką opłatą. Okazało się, że zamiast "spokojnie" używać urządzenia, łamali systemy zabezpieczeń, doprowadzając kilkakrotnie do awarii systemu.
By ukryć ich "szwindel", grzebali w plikach, w których zapisano czas korzystania z komputerów. W końcu zostali przyłapani. Firma CCC zabroniła im dostępu do sprzęty. Bill, Paul Allen i dwóch innych hackerów nie spuścili głów. Założyli Lakeside Programmers Group. Zauważyli to
fachowcy z CC, których system nadal szwankował. Po jakimś czasie złożyli propozycję młodej grupce hackerów. W zamian za pracę nad wynajdowaniem błędów w oprogramowaniu mieli otrzymać nielimitowany dostęp do komputerów. Szczęście nie trwało długo, gdyż z powodu problemów finansowych firma zamknęła oddział w ich mieście. Grupka znalazła nowe komputery w kampusie Uniwersytetu Waszyngtońskiego, gdzie pracował ojciec Allena. Rok później zyskali pierwszą możliwość wykorzystania swych możliwości w merkantylnych celach. Information Sciences Inc. zamówił u nich program do zarządzania listą płac, co wymusiło na grupce zalegalizowanie działalności. Podpisali kontrakt wart 20 tysięcy dolarów na oprogramowanie dla małego komputera firmy Traf-O-Data badającego natężenie ruchu ulicznego. Bill otrzymał też ofertę pracy z własnej szkoły, polegającą na skomputeryzowaniu systemu zarządzania rozkładem zajęć lekcyjnych. Program napisał wspólnie z Allenem, zarobili 4,2 tys. dolarów. Wkrótce obaj otrzymali zatrudnienie w spółce TRW. To tam Gates stał się programistą z prawdziwego zdarzenia.
W 1973 roku Bill dostał się do Harvardu, ale nie miał pojęcia, co chce studiować. Uczęszczał na zajęcia ze wstępu do prawa i z matematyki, ale gdy tylko zlokalizował miejsce, w którym na uniwersytecie został zainstalowany komputer, wykłady poszły w odstawkę. Noce spędzone przy komputerze odsypiał podczas zajęć. Jakoś dotrwał do lata. Allen namawiał przyjaciela do porzucenia studiów i założenia firmy. Kilka miesięcy później w ręce wpadło im czasopismo „Popular Electronics” ze zdjęciem na okładce pierwszego w świecie mikrokomputera przeznaczonego do masowej produkcji, Altaira 8800. Obaj programiści zdali sobie sprawę, że rynek komputerowy wkrótce eksploduje. Po kilku dniach zastanowienia Gates zadzwonił do producenta Altaira, zapewniając, że ma gotowe oprogramowanie BASIC, idealnie nadające się do tego komputera. Kłamał w żywe oczy, ale zainteresował szefów firmy MITS, którzy poprosili go o zaprezentowanie programu. Gates z Allenem wzięli się do pracy i w ciągu ośmiu tygodni, wykorzystując uniwersytecki komputer PDP-10, napisali BASIC. Allen zaprezentował go w siedzibie firmy na Altair 8800, mimo że wcześniej nawet nie miał możliwości dotknąć tego urządzenia. Okazało się, że ich wersja programu działa znakomicie od pierwszego uruchomienia. MITS odkupił do niego prawa, a Gates wyjechał z salonu porsche modelem 911. Po roku opuścił Harvard i w 1975 roku w miejscowości Albuquerque w stanie Nowy Meksyk wraz z Allenem założył Micro-soft (połączenie słów Microcomputer Software, wkrótce zaczęto używać nazwy bez myślnika). Po pierwszym roku działalności mogli się pochwalić przychodami sięgającymi 16 tys. dolarów.
Pięć lat później koncern IBM zlecił Microsoftowi napisanie systemu operacyjnego dla komputera osobistego. Gates nie był oryginalny – po prostu zaadoptował program QDOS stworzony przez Tima Patersona, płacąc za towar 50 tysięcy dolarów. Microsoft udostępnił go IBM (pod nazwą MS-DOS), ale zachował do niego prawa, dzięki czemu zarobił miliony dolarów. To był początek ery.
Miliardy Microsoftowi przyniosła kolejna wersja systemu operacyjnego Windows z 1995 roku. Jednocześnie Gates narażał się na zarzuty konkurencji. Firma Steve’a Jobsa, Apple, skierowała nawet sprawę na wokandę, ale orzeczono, że Microsoft nie łamie umów i nie wykorzystuje cudzych pomysłów. Rozejm z „jabłuszkiem” przyniósł rok 1997, gdy szefowie firmy z Redmond zgodzili się zainwestować w Apple 150 mln dol. Niemniej, do dzisiaj firma Gatesa ma problemy z urzędami antymonopolowymi i sądami na całym świecie.
Uchodzi, całkiem słusznie, za jednego najbogatszych ludzi naszych czasów.
Dziennik „Metro” policzył, że zarabia 61 dolarów na sekundę.
Zwykły śmiertelnik, chcąc dorównać mu fortuną, musiałby pracować 10 mln la
Bill Gates opowiedział magazynowi „Fortune” o tym, jak wygląda jego praca w gabinecie. Na biuru stoją trzy ekrany, zsynchronizowane w jeden komputer. Może więc przenosić pliki z jednego ekranu na inny. Z prawej strony otwarta jest lista przychodzącej poczty, w środku są maile, którymi się w danym momencie zajmuje, z lewej zaś strony mieszczą się listy przejrzane. Organizacja pracy jest bardzo ważna, bo dziennie przychodzi na jego skrzynkę pocztową (udostępnił go publicznie) około stu maili. Stara się odpowiadać na bieżąco, a zaległości nadrabia po położeniu dzieci spać lub podczas weekendów.
Pytany o swój największy sukces, powtarza: – Udało mi się połączyć pracę z pasją.
Czyli,
Przepis na sukces = praca + praca...+ talent + pasja + organizacja pracy + skrupulatność + dyscyplina + dbanie o detale + nieustępliwość
Trochę dużo, ale jak jemu się udało, to nam też może się udać!!!
Powodzenia.
Idol wielu ludzi. Każdy chciałby się tak 'dorobić'. Dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń